Śladami Channel no.5
Jakiś czas temu wpadła mi w ręce książka o tytule „Aleja Chanel No’5″ niby nazwa nic nie mówiąca jednak gdy spostrzegłam,że autorka to Farncese Daniela, włoszka zaintrygowało mnie to. Spojrzałam na skrócony opis na odwrocie książki i choć nie zapowiadał on jakiegoś ach i och postanowiłam ją kupić.
Nie żałuje książkę pochłonęłam jednym tchem, w czułam się w sytuacje głównej bohaterki i choć nie jestem taką fanką Chanel jak ona,wiele z jej losów przypominało mi moje własne. Ta książka jest świetnym podsumowaniem tamtego rozdziału mojego życia, autorka dobitnie ujęła to co wtedy przetaczało się szturmem przez moją głowę.
Od iluż zmartwień może się uwolnić człowiek, kiedy zdecyduje się być nie czymś, lecz
kimś.
Coco Chanel
Rebeca,bo tak ma na imię główna bohaterka, po rozstaniu z wieloletnim partnerem,który zdradził ją z blondyną w rozmiarze 42, nie może tego z boleć i staje się ogromną fanką Coco Chanel, z resztą przyjaciele właśnie tak do niej się zwracają. Dobrze zapowiadająca się organizatorka imprez, na jednym z przyjęć poznaje Niccolò ,który wywraca jej świat do góry nogami, dla niego postanawia porzucić Wenecję i przenieść się do Mediolanu, niestety to co wydaj się być sielanka zamienia się w koszmar, potraktowana jak przedmiot i wystawiona za drzwi leczy rany w swoim nowym mieszkaniu gdzie poznaje swojego przyjaciela Claudia.Uwielbia on stare kino i jest wielkim romantykiem wciąż poszukującym swojej prawdziwej miłości, wraz z Emmą próbują postawić Coco na nogi i zmusić ją do randek.
Perypetie Coco są jednym wielki wyścigiem, pakuje się w nowe tarapaty, mimo to trzyma się zasady.
— Czy według ciebie uroda naprawdę ma tak wielkie znaczenie? — dociekała Emma, dolewając
sobie wina.
— Coco Chanel powtarzała, że uroda służy kobietom do tego, aby były kochane przez
mężczyzn, zaś głupota, aby to one się zakochiwały — odpowiedziałam.
— Hm, brzmi całkiem sensownie — stwierdziła
Jej miłość do Coco wykorzystuje jej tajemniczy wielbiciel,który robi jej prezenty właśnie tej marki, zawsze z cytatem z Coco Chanel, a perfumy chanel No’5 staje się jej znakiem rozpoznawczym jako konsultantki ślubnej
Tak tak singielka, która nie umie znaleść faceta idealnego dla którego będzie numerem 1 z tajemniczym wielbicielem, staj się najlepszą konsultantką ślubna w firmie, za co zostaje nagrodzona 3 tygodniowym szkoleniem w Paryżu.
Nie będe zdradzać szczegółów, ksiażka trzyma w napięciu, zawirowań akcji jest wiele, czyta się szybko i przyjemnie.
Nie byłabym sobą gdybym nie dała wam fragmentu
A oto i on;
Pierwszy tydzień we Francji minął mi błyskawicznie. Poznałam bardzo sympatyczną
dziewczynę, koleżankę z pracy, z którą po wyjściu z biura wyruszałyśmy na miasto w poszukiwaniu
uroczych knajpek i najsmaczniejszych paryskich cukierni.
Elodie, moja rówieśniczka, przez wiele lat mieszkaław Nowym Jorku. Co wieczór przedstawiała
mi nowych znajomych i twierdziła, że powinnam „skosztować” jakiegoś Francuza, żeby
na własnej skórze przekonać się, dlaczego cały świat zachwyca się paryskimi kochankami.
Lubiłam spędzać z nią czas. Nie miała żadnych uprzedzeń, potrafiła się dobrze bawić,
a jednocześnie wiedziała, co jest w życiu ważne.
Pewnego razu podczas rozmowy wypłynął temat mężczyzn.
— Powiedz mi, chérie, czy jest ktoś w naszym zespole, kto ci się podoba? — Elodie upatrywała
flirtów wszędzie, gdzie tylko się dało.
— Hm… Nie wiem… — odpowiedziałam, próbując fantastyczny tatar. — Nie jestem
przekonana do romansóww miejscu pracy.
— Mais oui, a ja wręcz przeciwnie — oświadczyła, mieszając porcję sałatki pokaźnych
rozmiarów. — Romanse biurowe są szalenie stymulujące i dostarczają mnóstwo emocji.
— A nie są przypadkiem źródłem problemów?
— Nie, jeśli nie przekształcą się w nic poważnego. Jeżeli zachowa się odpowiedni dystans,
mogą nawet dać początek interesującym układom.
— No nie wiem… A co z zazdrością? Zaborczością? Przywiązaniem? Jeśli finał takiej historii
nie jest najlepszy, ciężko potem kontynuować współpracę. Nie sądzisz? — Nie byłam do
końca przekonana do tego pomysłu.
— Za dużo myślisz i za bardzo się angażujesz. Dobry seks zbliża ludzi, a nie oddala.
— Głęboka myśl… — zaśmiałam się, nalewając sobie kolejny kieliszek wina.
— I prawdziwa! Jestem gorącą zwolenniczką wolności seksualnej.
— Co do tego nie mam wątpliwości, moja droga!— skwitowałam, po czym obie parsknęłyśmy
śmiechem. — Byłaś kiedyś z kimś z pracy?
— Cóż, z kilkoma osobami, ale nie zdradzę z kim. Wiesz, kwestia ochrony prywatności
— odpowiedziała, puszczając do mnie oko.
— Dobrze, nie zamierzam cię przesłuchiwać.
— Wiesz, kto wpadł mi w oko? — zagadnęła, rozsmarowując odrobinę masła na aromatycznym
chlebie. — Étienne.
Z trudem udało mi się przełknąć kęs, który właśnie przeżuwałam.
— Czyż nie jest powalająco seksowny? — zapytała, patrząc mi prosto w oczy.
— Jest niezły, to fakt… — zawahałam się.
— Zdaje się, że swego czasu był nałogowym kobieciarzem. Kolekcjonował dziewczyny
niczym znaczki w klaserze. Potem, nie wiadomo dlaczego, nagle przestał. Weź takiego zrozum.
Z powodu Juliette, oto i cały sekret.
— Doprawdy?
A więc przystojny, uroczy młodzieniec o błękitnych oczach miał za sobą przeszłość casanovy.
Dobrze wiedzieć.
— Pewnie robi sobie teraz przerwę, ale jestem przekonana, że nie potrwa to długo. Jeśli
raz zaznało się prawdziwej wolności, ciężko z niej potem zrezygnować.
Nie zgadzałam się z nią. Uważałam, że w rzeczywistości po prostu się zakochał, a miłość
jest w stanie odmienić każdego, nawet najbardziej zatwardziałego kawalera.
— Jeśli któregoś dnia wróci do starych nawyków, mam nadzieję, że będę w pobliżu —
dodała.
— Tobie na pewno się nie oprze.
Rzuciłam w nią kawałkiem chleba i zaniosłyśmy się serdecznym śmiechem.
Pod wieczór magia Paryża nabierała jeszcze większej mocy. Wróciwszy metrem z Montmartre’u,
postanowiłam przejść się po dzielnicy.
Dotarłam na zapierający dech w piersi Place des Vosges i przespacerowałam się wokół
głównego ogrodu, w nocy zamkniętego dla zwiedzających. Ulice były niemal całkowicie opustoszałe,
a kroki okazjonalnych przechodniów niosły się echem pod portykami.
W tamtej chwili moje życie było bliskie ideału: praca, miasto, przyjaciele. Brakowało jedynie
miłości.
Pomyślałam o Cristianie – kto wie, co i z kim robił, gdzie teraz przebywał. Chciałam go
ponownie zobaczyć. Melancholia niepostrzeżenie zaczęła wkradać się do mojego umysłu i serca.
Chciałam jak najszybciej przegonić ją, uczepiając się jakiejś miłej myśli. To nie było miasto, w
którym należało się pogrążać w nostalgii.
Zawróciłam i niespiesznie ruszyłam w kierunku domu.
W poniedziałek rano zastałam przy moim biurku Étienne’a, który czekał na mnie, popijając
swoje ulubione espresso. Wyglądało na to, że jest w dobrym humorze.
— Wiedziałem, że przyjdziesz przed czasem. Zawsze jesteś pierwsza — powiedział
z uśmiechem, kiedy kładłam na stole swoją pikowaną skórzaną torbę.
— A ty co tutaj robisz? — zapytałam lekko zdezorientowana.
— Zabieram cię na wycieczkę. Chcę ci pokazać kilka miejsc, które czynią to miasto magicznym.
Co ty na to?
Nie zdążyłam nawet ściągnąć płaszcza ani czapki. Byłam gotowa do wyjścia.
— Świetnie, chodźmy.
— Gdzie udajemy się w pierwszej kolejności? — zapytałam, kiedy siedzieliśmy już w samochodzie.
Za nami pozostało centrum miasta.
— Zobaczysz, to niespodzianka — odrzekł tajemniczo.
Przyglądałam mu się przez moment. Zauważyłam, że ma bardzo zadbane dłonie i, co ciekawe,
nie nosi zegarka.
Przypomniałam sobie słowa Elodie o jego przeszłości podrywacza i próbowałam go sobie
wyobrazić, jak uwodzi dopiero co poznaną kobietę. Nie widziałam go w tej roli. Wobec mnie zawsze
zachowywał się w porządku. Możeto miłość go przemieniła.
Kiedy przekroczyliśmy granice miasta, spostrzegłam znak wskazujący drogę w kierunku
Wersalu.
— Czyżbyśmy wybierali się do pałacu? — zapytałam, nie kryjąc podniecenia.
— Bingo! Byłaś tam kiedyś?
Delikatnie obrócił twarz w moją stronę i na chwilę oderwał wzrok od drogi.
— Nie, ale zawsze o tym marzyłam. Moja matka miała album o ogrodach Wersalu i kiedy
byłam mała, spędzałam całe godziny na wyobrażaniu sobie królowych i księżniczek. Planowałam,
że gdy dorosnę, zostanę jedną z nich.
Zaśmiał się serdecznie.
— Te francuskie nie najlepiej skończyły.
— Wiem. W zasadzie to cieszę się, że urodziłam sięw republice.
Ponownie się zaśmiał.
Jełśi ktos miałby ochotę zagłebić się bardziej w losy Coco, posiadam wersję PDF która moge się podzieliś wystarczy że zostawicie komentarz a ja wyślę wam książkę
Dodaj komentarz